Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ancra
Administrator
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau
|
Wysłany: Śro 14:39, 29 Paź 2008 Temat postu: Samobójstwa? |
|
|
Siedziałam sobie w bibliotece, jak zwykle, i włączyłam komputer, i wspaniałego IE. I stronę, na której zazwyczaj sprawdzam informacje. Zaciekawił mnie tekst "Zabił 900 osób i wciąż jest bezkarny".
Nie jakiś seryjny moderca, a przedsiębiorczy Szwajcar. Założył on organizację, która pomagała w samobójstwie".
<< [członkowie stowarzyszenia] mają pewność, że jeśli znajdą się w potrzebie, organizacja umożliwi im wspomagane samobójstwo. >>
I dalej:
"Osoby, które chcą popełnić samobójstwo muszą wstąpić do stowarzyszenia. Przyjmuje ono wszystkich chętnych, nawet cudzoziemców. Uśmiercanie obcokrajowców odbywa się w majestacie prawa. W Szwajcarii od 66 lat pomoc w samobójstwie nie jest karalna, jeśli nie stoi za nią egoistyczny interes. "
I tu dochodzimy do tematu. Czym właściwie jest samobójstwo? Czy pomaganie w samobójstwie nie jest tym samym, co zwykłe moderstwo? Mówi się, że dla dobra kogoś. Bo ten ktoś nie może znieść sytuacji, stracił rodzinę/ dom. Był ponoć przypadek, że majętny ojciec i mąż, po stracie pieniędzy, zabił córkę i żonę, a potem siebie, by oszczędzić im losu biedoty.
Jak dla mnie jest to wytłumaczenie równe temu, że "złamałem Krzysiowi rękę, żeby nie pisał sprawdzianu..."
No bo co? Po co pomagać komuś w samobójstwie - by ta osoba poczuła ulgę? A nie po to, żebyśmy my ją poczuli, żeby np. przestać się opiekować schorowanym człowiekiem, powie się: pomogę Ci się zabić, rozumiem co czujesz?
Ulga to czucie - a uczucia czują tylko żywi. Śmierć może i być ucieczką, ale czy nie lepiej uciekać tak, by poza tym, że zostawiamy coś za sobą, zaczynać też coś nowego?
Jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, to co? Jak pomóc? Jak być przyjacielem takiej osoby? Nie pomogłabym, nie dałabym tabletek, nie zrobiła szubienicy. Pomagałabym inaczej, tak, by chęć życia wróciła - a przynajmniej próbowałabym.
Ogólnie więc jestem na nie. Co do pomocy w samobojstwie. CHoć pewnie i zdarzyłaby sie jakaś wybzdurana sytuacja, w której bym zmieniła stronę - np. sytuacja, o której mówi piosenka Łez, "Anastazja" / "Anastazja jestem"
A co do samych samobójstw. Trudno mi się wypowiedzieć. Dobrym zjawiskiem ie są... Ale jakby rozpatrywać każe osobno, to rozumiem. Mgliste wyobrażenie emocji, które ktoś przeżywał mi wystarczy, by za to nie potępiać - a Kościół potępiał, na przykład... Nie wiem, czy robi to nadal. ("Samobójcy nie pochowam w poświęconej ziemi!")
I tak niezupełnie co do tematu. Mnóstwo nasolatków narzeka, że popełni samobójstwo, że nie chce im się żyć (nagły wzrost mody na emo). Może jeden na stu choćby spróbuje to zrobić. No i tu jest problem - jak rozpoznać? Zechcesz pomóc, a ktoś wyśmieje, że wzięłaś to poważnie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ardel
Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:45, 29 Paź 2008 Temat postu: Re: Samobójstwa? |
|
|
Ancra napisał: |
I tak niezupełnie co do tematu. Mnóstwo nasolatków narzeka, że popełni samobójstwo, że nie chce im się żyć (nagły wzrost mody na emo). |
Hehe... jeśli chodzi o myśli samobójcze to miałem taki okres 5 lat temu. Nie wiedziałem nawet co to EMO
A tak poważnie mówiąc i podchodząc do tematu... Ogólnie co do tego stowarzyszenia jest to dla mnie zupełna patologia. Nie potrafię zrozumieć jak można 'pomóc' w samobójstwie?
"Tak, Krzychu, zabij się. To jedyne rozwiązanie twoich problemów. Tu amsz nóż i idź się potnij."? Dla mnie to zupełny irracjonalizm.
Stowarzyszenie, które jednak (czy też: mimo wszystko) potrafi pomóc w samobójstwie jest dla mnie organizacją przestępczą. Osoby cierpiące na depresję (bo chyba tylko takie szukają pomocy w zabiciu siebie, ukojenia w śmierci, ucieczki) powinny być leczone u psychologa, nie u Śmierci. Czy też u Boga, jeśli bierzemy pod uwagę wiarę, bo to problem typ[owo ziemski. A nawiązując jeszcze do religii, to samobójstwo jest grzechem śmiertelnym (paradoks?) i nie zostaje wybaczone (kolejny paradoks katolicyzmu) przez Boga. Ale nie będę rozważał na tematy katolickie, gdyż jestem chrześcijaninem a nie katolikiem.
Co do samej istoty samobójstwa, to ja uważam to za czyn godny pożałowania. Tchórzostwo, mówiąc jednym słowem. Według mnie życie jest próbą, którą trzeba przetrwać w trudnych chwilach i przeżyć w radosnych, szczęśliwych. Zabijanie się jest zaburzeniem całego rytmu, niszczeniem istoty samego siebie. Biorąc pod uwagę nieśmiertelność duszy, czy umysłu, to czy można stwierdzić, że był/a on/a normalny na tyle, żeby zabić swe ciało? Nie. Lub też bał się. Chore.
Uznaję samobójstwo w tylko jednym przypadku. Tortury i przesłuchania. A dokładniej dla tego, że przez to, ze nasze życie trwa, narażamy innych na niebezpieczeństwo. Przykładów w historii i literaturze jest wiele, które dokładnie odzwierciedlają ten przykład.
Może jeszcze potem się bardziej rozwinę - dziś nie mam czasu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maytka
Pomocnik
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska, o.
|
Wysłany: Śro 20:08, 29 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Samobójstwo jest jak sen, z którego się nie budzisz - tyle, że zapoczątkowany czasem bólem. Przynosi spokój, ukojenie. Koniec problemów. Może nawet zemstę w szczególnych przypadkach... Kuszące? Oczywiście.
Myśli samobójcze - jako czwórce towarzyszą mi zawsze, a przynajmniej wizję własnej śmierci. I - paradoksalnie - to właśnie one mnie powstrzymują przed przedwczesnym końcem na zawołanie. Może rozwinę tę myśl kiedyś.
Samobójstwo, pomoc w samobójstwie. Gdy słyszę te słowa przypomina mi się scena z serialu "Plebania", którą zobaczyłam przechodząc wolno przez pokój. Zrozpaczona matka, o szklistych, rozmytych rozpaczą oczach mówi cicho do towarzysza: "Zabij mnie, jeśli chcesz mi pomóc. Zabij, bo ja już nie mogę." Rozmyślałam nad sceną z tego serialu - może i kiczowatego, lub jeszcze innego zapewne - i zastanawiało mnie nastawienie matki. Skro pragnie śmierci, dlaczego sama się nie zabije? Przyszło mi takie, dosyć pokrętne wyjaśnienie: że boi się śmierci. Bólu, na który nie może się zdecydować. Na skończenie ze wszystkim, powiedzeniu "baj, baj" i zniknięciu w ciemnościach, nicości. A tak ktoś dokona wyboru za nią - zabije ją, nie pozostawiając wyjścia lub da żyć.
Nie wiem, co o tym myśleć. Do tej pory bramka jest otwarta.
Samobójstwo w torturach i przesłuchaniach? Także uznaję. Lektura "Narrenturm", zdaje się, uświadomiła mi najbardziej, że w takich przypadkach jest to najlepsze wyjście.
Ah, słabo się wyrażam w ostatnim czasie.:/ Przepraszam za może nie najlepszą szatę słowną.
Ostatnio zmieniony przez Maytka dnia Śro 20:10, 29 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ancra
Administrator
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau
|
Wysłany: Nie 14:37, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
- Chcę umrzeć, pomóż mi.
Do takich słów można sprowadzić wiele z próśb o pomoc w samobójstwie. A co to właściwie znaczy? Ktoś informuje, że nie ma siły żyć. I prosi, by mu pomóc. A my możemy to nieopatrznie źle zrozumieć. I najgorsze, że ta osoba, która to wypowiada, może też nie zdawać sobie sprawy, że ktoś ją źle zrozumiał, że oczekiwała czego innego po "pomocy"...
Obsesju, Malian, wypowiecie się?
Ostatnio zmieniony przez Ancra dnia Nie 15:49, 02 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Malian
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Nie 15:46, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cóż, mi nie przeszkadza, że ktoś się chce zabić, ale żeby w tym pomagać, to mi już przeszkadza. Jeśli ktoś ma jakąś nieuleczalną chorobę, cierpi - to rozumiem. ale ot tak, bo coś się nie udało?
Ostatnio zmieniony przez Malian dnia Nie 15:56, 02 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|